Fedora Silverblue, czyli jak zrobiłem sobie nie-Chromebooka


W czasach, kiedy jeszcze nauczałem, potrzebowałem małego i kompaktowego laptopa do pracy. Przez kilka tych lat, takim pomocniczym laptopem był używany Chromebook. Nadszedł jednak czas, by ze względów prywatności oddać go komuś innemu i stworzyć własnego prawie-Chromebooka.


Nie będę ukrywał, Chromebooki to jeden z ciekawszych pomysłów Google. Stosunkowo mały, często niedrogi (od nowych laptopów w granicach 1000-2000 zł do używek za nawet 300 zł) laptop ze zintegrowanym systemem ChromeOS, który w zamyśle ma być lekki, wydajny i zawierać podstawy podstaw (przeglądarka plus aplikacje webowe lub na Androida). W połączeniu z niezłym zarządzaniu baterią takie laptopy są bliskie ideału sprzętów dla osób mniej wymagających, lub tych, które widzą w laptopie urządzenie pomocnicze do internetu czy multimediów, obok o wiele mocniejszej maszyny. Problem jest jednak jeden: Google.

Posiadanie laptopa, którego system jest wypełniony telemetrią po brzegi, nie jest moim szczytem marzeń, a instalacja alternatywnego systemu na niektórych modelach jest problematyczna. Tak było też z moim modelem HP 11 G7 EE, na którego z powodu nieobsługiwanego procesora, ciężko jest wgrać alternatywny system.


Na całe szczęście udało mi się wejść w posiadanie poleasingowego HP EliteBook Folio 9480m z 2015 roku. Za 400 zł udało mi się dostać całkiem sprawny laptop, który był wyprzedawany zaledwie z powodu wieku (w pewnej dużej firmie, której nazwy nie wspomnę, laptopy służbowe są wymieniane co dwa, trzy lata). Jedyny mankament to urwany trackball oraz bateria w kiepskim stanie, z czego ta jest bardzo łatwo wymienialna i bez wahania za kolejne 100 zł nabyłem nowy zamiennik.


Domyślnie laptop ten obsługiwał Windowsa 8, którego instalacja nie wchodziła w grę. Potrzebny był nowszy i bardziej szanujący prywatność zamiennik. A że zależało mi, by był to laptop pomocniczy, postanowiłem spróbować z systemem Fedora Silverblue 38 (w momencie pisania tego wpisu już podniesiony do 39).


Czy jest Fedora Silverblue i dlaczego akurat ten system?


Fedora Silverblue to jest system z rodziny GNU/Linux, który jest jednym z oficjalnych wariantów słynnego systemu od firmy Red Hat. Wersja "Silverblue" jest natomiast systemem immutable (ponieważ jest to nowe określenie i na chwilę obecną w słowniku języka polskiego nie ma oficjalnej nazwy, będę używał oryginału), a co za tym idzie, jest to system, który w zamyśle twórców wszystkie pliki systemowe ma w trybie tylko do odczytu. Do zapisu są tylko foldery użytkownika, do których też wrzucane są pliki konfiguracyjne programów; te pobierane wygodnie przez Flatpaka nie ingerują w system. System otrzymuje regularnie aktualizacje na zasadzie przebudowywania całego systemu co aktualizację. Dla oszczędności transferu jednak są pobierane tylko pakiety i programy, które otrzymały nowsze wersje, a stare są przenoszone żywcem ze starszej wersji systemu. Wariant Silverblue działa również w środowisku GNOME.


Poza samą ciekawością wariant ten wybrałem, żeby mieć właśnie ekosystem, który jest już kompletny i który działa na zasadzie "zainstaluj i zostaw". Jako że jest to moje urządzenie pomocnicze, nie przewiduję grzebania w żadnych głębszych opcjach systemu poza tym, co oferuje mi samo środowisko GNOME czy aplikacje z Flathub, a system oferuje też opcję tworzenia "kontenerów" na pakiety z repozytoriów czystej Fedory, więc na moje potrzeby jest w pełni wystarczająca. Mam dzięki temu ekosystem przypominający właśnie Chromebooka, lecz z dużo większymi możliwościami.


Co można na takim laptopie zainstalować?


W moim przypadku, na laptopie poza przeglądarką, która była już dostępna domyślnie, postawiłem na centrum multimedialne, jak również kilka programów do pobierania plików czy awaryjny pakiet Office. Wszystko da się zainstalować, od VLC do oglądania filmów, pakietu LibreOffice, aż po Discorda i inne komunikatory.


Ponieważ system na bieżąco też otrzymuje aktualizacje sterowników Mesa czy Nvidia, nic nie stoi na przeszkodzie też, by zainstalować Steama i wykorzystać tego systemu do gier, o ile te nie wymagają modyfikacji plików systemowych albo właściwości jądra systemu (jak np. Hogwarts Legacy tuż po premierze, który wymagał zwiększenia limitu pamięci bezpośrednio w plikach konfiguracyjnych systemu).

Domyślnie poza Firefox'em mamy podstawowe programy należące do środowiska GNOME, które obsługują otwieranie PDFów, przeglądanie zdjęć czy wygodne pobieranie pozostałych programów. Te normalnie możemy pobrać wraz z niezbędnymi aktualizacjami w GNOME Software.

Same aktualizacje można przeprowadzać zarówno z poziomu wyżej wspomnianego Software, jak i również komendami flatpak update oraz rpm-ostree update w Terminalu. Obie opcje są równoważne i efekt będzie identyczny.


Doskonała okazja, by wypróbować GNOME.


Tak jak wspominałem wcześniej, Fedora Silverblue instaluje się wraz z interfejsem graficznym GNOME, co też było moim świadomym wyborem. O ile Fedora oferuje wariant immutable z innymi środowiskami, postanowiłem właśnie wypróbować ten pulpit, skuszony opiniami o wiele lepszym wsparciu gestów w touchpadzie i skrótów klawiszowych niż ukochane przeze mnie KDE.


Postawiłem na czyste GNOME z zaledwie trzema wtyczkami, które jedynie minimalnie poprawiają mój komfort użytkowania: Dash to Dock, żeby przesunąć pasek podręczny z dołu na prawo, Tray Icons: Reloaded do ikonek w pasku zadań i GSConnect, by połączyć sobie telefon z aplikacją KDE Connect. Poza drobnymi zmianami przez GNOME Tweaks, jak dodanie przycisków do minimalizowania i maksymalizowania okien, czy wybraniem preferowanych ustawień co do obsługi touchpada, reszta to domyślne ustawienia i wygląd GNOME.


O ile w tym wpisie miałem poruszyć kwestię GNOME to uznałem, że omówienie tego środowiska wymaga osobnego wpisu. Skrócę więc moją myśl do krótkiego: obsługuje się go cudownie. Sterowanie laptopem przy pomocy samego touchpada sprawuje się doskonale (i uprzedzę pytanie linuksiarzy: tak, używam domyślnej sesji z Waylandem i nie, nie mam problemów na mojej konfiguracji). Sam pulpit też chodzi płynnie i o ile laptop uruchamia się średnio 15-20 sekund (na oko, nie liczyłem dokładnie) to po załadowaniu się chodzi bez zająknięcia.


Podsumowanie


Używam mojego nowego laptopa już jakiś czas między pracą czy w podróży i wszystko działa w jak najlepszym porządku. Samą Fedorę Silverblue mogę też bardzo gorąco zachęcić każdej osobie, która oczekuje systemu na zasadzie "zainstaluj i zapomnij", gdzie aplikacje można na spokojnie wyklikać, a aktualizacje robi się po prostu raz na jakiś czas. Dla zainteresowanych link: https://fedoraproject.org/silverblue/



/gemlog/