Dni Fantastyki 2022 - komentarz


Tegoroczna edycja DFów za mną, przez co czas najwyższy opisać moje wrażenia z tej imprezy. Ponieważ jestem realistą i wiem, że czytanie dłuuugich blogowych wypocin nie leży w naturze większości czytelników, skrócę recenzję do podsumowania dobrych punktów tegorocznych DFów, jak i tych nieco gorszych.


Jeżeli czegoś nie zawarłem, oznacza to, że nie mam na tyle dużo informacji, by wyrazić jakąkolwiek opinię. Może to wynikać albo z faktu, że byłem tylko jeden dzień na konwencie, albo że dane punkty programu lub atrakcje mnie nie interesowały.


Co wyszło dobrze w tegorocznych Dniach Fantastyki?


Strefy wystawców


Są to już moje trzecie DFy, na których jestem. Z każdym rokiem strefa wystawców znajduje się na północny-zachód od Zamku w Parku Leśnickim. O ile jeszcze dwa lata temu strefa ta była dość niewielka i trudno było o różnorodność, tak w tym roku mogła z czystym sumieniem być doskonałą alternatywą dla strefy wystawców na Pyrkonie.

Znaleźć można tam było wszystko (no... prawie wszystko, ale do tego przejdę potem) - od merchu i gadżetów z anime, aż po stoiska niezależnych pisarzy czy różnego rodzaju rękodzieła. Nie mogę przejść obojętnie obok faktu, że strefa wystawców została poszerzona też o drogę wzdłuż zachodniej ściany zamku, gdzie stoiska mieli różnego rodzaju rzemieślnicy. Innymi słowy: o wiele większa strefa wystawców. To mi się podoba!

Zabrakło mi jednak wystawców związanych z planszówkami - Rebela, Portal Games, Black Monk (ci co prawda byli, ale wystawiali się głównie z RPGami) ale jest to aspekt, na który organizatorzy nie mieli żadnego wpływu.


Program oraz ceny wejściówek


Jak każda impreza fantastyczna, DFy również miały do zaoferowania mnóstwo punktów programu. W tym roku jednak była pewna zmiana: podział prelekcji na dwa rodzaje. Pierwszym były znane z wcześniejszych edycji prelekcje płatne, które odbywały się w Zamku i na które można było się dostać, płacąc 130 zł za wejściówkę na trzy dni albo 15 zł za bilet na konkretną prelekcję. O kwestii wejściówek rozwinę jednak myśl nieco później.

Całkiem sensowną alternatywą, jak i pomysłem, którym DFy szczególnie się w tym roku wybiły były punkty programu w bezpłatnej strefie w parku wokół zamku. Wbrew temu co można by pomyśleć, strefa ta również oferowała bardzo dużo ciekawych prelekcji oraz punktów programu. Od amfiteatru, który zawsze zbierał mnóstwo widowni, przez Miasteczko Fantastyczne, aż po malutki namiot Hyde Park, w którym nie brakowało bardzo solidnych prelekcji na różne tematy. Mało tego: przez to, że wydarzenia odbywały się na świeżym powietrzu, nie było problemów z brakiem miejsc. Dla mnie mocny win-win!


Klimat festiwalu fantastyki


DFy zawsze zaskakiwały mnie tym, że chociaż jest to impreza w charakterze festynu fantastyki, na który poza konwentowiczami nieodpłatnie mogą wejść osoby z fantastyką niezwiązane, klimat wydarzenia dalej był niezwykle fandomowy. Ten rok nie był wyjątkiem od reguły. Multum cosplayerów, mnóstwo nerd-rzeczy do kupienia, pozytywni ludzie (pozdrawiam cudownego człowieka, który przestrzegł nas przed brakiem drogi przez rzekę xD). Ogólnie mnóstwo pozytywnej energii!


Co można by poprawić?


Dodanie wejściówek jednodniowych


Chociaż pomysł z wejściówkami na konkretne punkty atrakcji za 15 zł nie jest zły, to jednak jadąc na DFy nastawiłem się na możliwość kupna wejściówki na jeden dzień, która pozwalałaby mimo wszystko uczestniczyć mi w prelekcjach w danym dniu bez ograniczeń (chyba że miejscowych!).

Ponadto trochę się zawiodłem, że zrezygnowano z gumowych opasek lub identyfikatorów na rzecz papierowych opasek na rękę. Może i tańsza opcja i spełnia podobną funkcję, ale w przypadku osób kolekcjonujących identyfikatory warto by pomyśleć o tej opcji. Ewentualnie jakiekolwiek gadżety (nawet za dopłatą, jako wejściówka premium).


Więcej stref chillu i leżaków


W tym roku zdawało mi się, że leżaków i miejsc chillu było o wiele mniej niż w latach ubiegłych. Mowa tutaj o amfiteatrze czy ogólnie terenach wokół zamku. Chociaż nie można było narzekać na potencjalne miejsce do siedzenia na trawie, to jednak ograniczenie stref chillu tylko do stref gastronomicznych i pojedynczych stoisk było takie sobie. W DFach doceniałem to, że mimo sporej ilości uczestników zawsze dało się znaleźć chociaż jeden czy dwa leżaczki czy chociaż zbite palety do przycupnięcia na kilka minut. Nie było najgorzej, ale mogło być lepiej.


Hyde Park z dala od sceny


Drobnostka, ale jednak chciałem o tym wspomnieć: Hyde Park był umiejscowiony trochę za blisko sceny, przez co zdarzało się, że wydarzenia ze sceny zagłuszały prelegentów. Może warto by umieścić go za rok z drugiej strony Zamku?


Można by znaleźć więcej rzeczy, ale na pewno były to główne punkty, na które zwróciłem uwagę. Niemniej nie będę ukrywał: DFy to wciąż w mojej opinii najlepsze wydarzenie fantastyczne w Polsce. Do zobaczenia za rok (tym razem na trzy dni)!



/gemlog/